Day 7 - Scale
Okej, może i nie jestem największą fanką Wizards, ale muszę przyznać, że ten serial ma najlepszą sekwencję otwierającą w serii. 3Below mieli zdecydowanie najgorszą...
Jim zajmujący się swoją matką bardzo dobrze wpasowuje się w jego charakter i ton serialu.
Jim żyje z samotnym rodzicem, doktorem na dodatek, który ma problem z regularnym dbaniem o obowiązki domowe. Więc Jim próbuje pomóc mamie, zdejmując z niej część balastu, którego nie jest w stanie udźwignąć.
Amulet nie wybrał na Łowcę Trolli jakiegoś pierwszego nastolatka, który na niego natrafił, o dobrym sercu czy nie. Wybrał tego nastolatka, który już był dojrzały ponad swój wiek. Normalny dzieciak mógłby mieć problem z przyjęciem tak dużej odpowiedzialności, ale dla Jima to było bardziej przedłużenie tego, co już na siebie wziął. Bardzo, bardzo duże przedłużenie.
Jednocześnie, Jim będący odpowiedzialny ponad swój wiek i próbujący pomagać innym wpakowało go w kłopoty - robił śniadanie mamie, spóźnił się do szkoły; próbował uratować kolegę, podpadł bully'emu (i zdobył odrobinę większy szacunek w szkole)
Interesujący detal: Jim wyjął amulet i pokazał go Ernique, żeby się z nim "pobawić", w tym samym odcinku, w którym Strickler dostaje informacje, że wybrano gdzie trafi nowy Changeling.
Pomiędzy tym oraz specyficzną relacją między Claire i Jimem, która jest znana Stricklerowi (i nie wiadomo, czy również nie Nomurze?) zastanawiam się, czy Nie-Ernique (i serio, czy fandom ma dla niego jakieś inne imię? bo to strasznie dziwnie, tak go nazywać...) nie został umieszczony specjalnie ze względu na Jima i amulet.
Okej, naprawdę miło widzieć, że Trolle nie przekonały się do Jima po jednej walce. Tak, kilka osób było na jego przyjęciu, ale market wciąż nie jest do niego pozytywnie nastawiony.
Also. Vendel. Kiedy wcześniej oglądałam serial, jego pomoc Jimowi w 2 sezonie była dla mnie trochę OOC. Vendel w końcu był tak bardzo przeciwko wcześniej, prawda? Zdawał się nie lubić Jima, prawda?
Ale podczas re-watchu zrozumiałam, że Vendel zawsze był taki. Vendel mógł nie lubić Jima, nie lubić, że człowiek jest Łowcą Trolli, nawet nie lubić zmian, które ze sobą przyniósł. Ale co się dla niego najbardziej liczyło to Trollmarket.
Kiedy Jim zaczął opowiadać o moście i Zmiennokształtnych (i oh, ludzie, naprawdę nie lubię tego tłumaczenia, ale napiszę o tym w osobnym poście) Vendel jest jedynym, który wykazuje jakiekolwiek zainteresowanie mimo, że wyraźnie zaznacza, że Bliny ma długą historię wierzenia w absurdalne teorie spiskowe. Ponieważ most to wielkie zagrożenie dla Targowiska, a jeśli ktoś go buduje, to trzeba coś z tym zrobić.
Ale całe spotkanie odbyło się bardzo prywatnie. Kiedy ekipa przyprowadziła Not-Ernique do targowiska, to wtedy pojawił się problem. Bo nie ważne co się dzieje, panika nikomu nie pomoże. Panika rozpoczęłaby się nie ważne co, ale z Jimem jako Łowcą nie było nic co mogłoby trolle uspokoić. Jim był człowiekiem, był dzieckiem, był niedoświadczony i nie miał nawet jakichś porządnych umiejętności walki. Nie miał nawet zaufania ludzi. To, że amulet go wybrał nic nie zmieniało. Jim nie miał nawet zaufania trolli, żeby kogokolwiek uspokoić, nawet jeśli nie mógłby poprzeć słów umiejętnościami.
Więc Vendel robił wszystko, żeby powstrzymać panikę. Jeśli nikt się o niczym nie dowie, jeśli nikt nie będzie o niczym mówić, to przynajmniej będzie spokój, prawda? Jeśli coś się dzieje, panika będzie tylko przeszkadzać, jeśli nic się nie dzieje, to będzie niepotrzebna. W ten sposób działa przeciwko protagonistom, którzy chcą ujawnić co się dzieje, żeby mieszkańcy byli przygotowani.
Ale co się zmienia pomiędzy początkiem sezonu pierwszego, a połową drugiego? Status Jima.
Jim zrobił rzeczy, których żaden inny Łowca Trolli nie zrobił. Jego metody działania okazały się sprawdzać, kiedy pokonał Bulara, zabójcę co najmniej kilku Łowców, w tym jednego z najwybitniejszych - Kanjigara. Pokonał Angora, który ukradł duszę przynajmniej kilkunastu innych Łowców. Uratował Trollmarket więcej niż raz, zyskał zaufanie trolli, udowodnił, że może ich chronić, że może osiągnąć niemożliwe.
W tym momencie Jim był najlepszą linią obrony, jeśli coś by się stało i jeśli Gunmar naprawdę by wrócił. Nie dość, że Jim był sprawdzony, to jeszcze mogłoby nie być czasu, żeby wyszkolić nowego Łowcę.
Więc oczywiście, że Vendel stanie po jego stronie podczas konfliktu w drugim sezonie. W końcu chce tego, co najlepsze dla Targowiska.
Merlin (2008) ma tak dużo problemów ze scenariuszem i pisaniem czegokolwiek co nie jest relacją Artura i Merlina (a i tu się tych problemów pare znajdzie) że mam ochotę rewatchować ten serial tylko po to, żeby je wszystkie wytknąć.
A to nawet bez liczenia rzeczy, które uważam po prostu za kiepskie decyzje scenariuszowe.
Wróciłam jakiś czas temu do ATLA i próbuję pisać FF. A to oznacza, że muszę spróbować sobie przypomnieć co jest jak przetłumaczone. To był wystarczający ból w One Piece, ale tutaj...
Przepraszam bardzo, ale kto był tak mądry żeby przetłumaczyć "bending" na "magię"? Tak, bending to technicznie magia w świecie Avatara, ale nigdy nie jest nazywane w ten sposób. Nie licząc tego czasu, kiedy Sokka próbuje obrażać Katarę, zwłaszcza w pierwszym odcinku.
Z tego co rozumiem, to przynajmniej w Chińskiej kulturze magia oznacza coś chaotycznego i niewyjaśnionego, a nie zestaw form, których musisz się nauczyć i możesz sklasyfikować.
Nazywanie "bending"'u magią, a Katarę, Aanga, Toph i resztę "magami" jest dla mnie momentami wręcz bolesne.
Jeszcze raz, dlaczego tłumacze nam to robią?
The Owl House S2 E08:
Uwaga! Spoilery!
Odcinek Hoody-centryczny!.. Nie czekałam na niego. Hoody to ten rodzaj postaci, która może być denerwująca w nadmiarze.
Hoody i Lilith jednak piszą ze sobą! To takie słodkie! Uwielbiam ich przyjaźń i mam nadzieję, że niedługo Lilith wróci.
Odcinek miał troszkę inną formę, gdzie był praktycznie podzielony na trzy osobne części, opowiadane przez Hoody'ego w liście. I to było naprawdę ciekawy zabieg. Wątki mieszkańców działy się osobno i równolegle, koniec końców zapętlając się w jedną historię.
Przyznam szczerze, że same fabuły (zwłaszcza Edy i Kinga) były tak wypakowane informacjami, że muszę obejrzeć odcinek jeszcze raz, żeby je w pełni ogarnąć.
Podoba mi się, jak ta cała historia jest o tym, że Hoody próbuje pomóc wszystkim, ale radzi sobie z tym tak świetnie, że mu kompletnie nie idzie... i dzięki temu wszystkim pomaga. Co jest potwornie zabawne i naprawdę ironiczne.
Jeśli chodzi o Kinga, to naprawdę podobała mi się jego część. Serial nie poszedł w "jestem adoptowany i nie wiem nic o mojej przeszłości, więc teraz będę się zmagać z self-worthy issues". King chce wiedzieć skąd się wziął i kim jest, ale to nie wpływa na to jak się czuje z samym sobą. To są dwa osobne problemy i jeden z nich może wynikać z drugiego, ale nie musi.
No i uwielbiam zakończenie. Z jednej strony Hoody zjadający list mnie rozwalił, aż krzyknęłam na komputer. Z drugiej kocham, że demon-ojciec-cokolwiek nazwał Kings jego nazwiskiem. To pokazuje ogromny poziom akceptacji decyzji jaką podjął King i szacunku dla Edy za wychowanie go.
Also, teraz będę rozkminiać przez tydzień jak poszukiwana przestępczyni ma tradycyjną pocztę, ze skrzynką i wgl. Serio, bardziej bym się spodziewała wysyłania listów magicznie, ala-Harry Potter.
Skoro o przestępcach mowa, to teraz do wątku Edy. Mam problem ogarnięcia jej wszystkie flashbacki, to było naprawdę ogromne. U niej z kolei dostajemy jej problemy z poczuciem własnej wartości po utracie magii... zwłaszcza teraz, kiedy nie może chronić swoich najbliższych. Jak na mój gust było tylko trochę za dużo ekspozycji i monologu Edy kiedy ta w końcu dogadywała się z bestią. To mnie trochę wyrwało z oglądania. Jestem fanką "show, don't tell" i ilość linijek sprawiła, że miałam wrażenie, że cała ta realizacja wyglądała dla mnie na zbyt szybką i sztuczną. A to aż takie szybkie nie było.
Luz. Oh, ten odcinek był taki słodki! I chyba tutaj Hoody w pewien sposób najbardziej rozwalił sprawę. Przyprowadzenie Amity, żeby dziewczyny porozmawiały to jedna sprawa, ale ten cały romantyczny tunel? Niefajnie. To może być bardzo przytłaczające dla normalnych ludzi, ale kiedy wydaje ci się, że twój crush nie odwzajemnia twoich uczuć i wciąż się przy nim denerwujesz, to naprawdę koszmar. Hoody próbował wyrwać od Luz możliwość powiedzenia Amity jak się czuje na jej własnych warunkach i na swój własny sposób. Chciał dobrze, ale z całej trójki to jedno miało dla mnie najbardziej potworny wydźwięk. Tak, dał Edzie jakieś dziwne narkotyko-leki, ale tu chodziło o jej zdrowie i bezpieczeństwo całego domu, bo w końcu jeśli Eda nie będzie spać to w końcu bestia by przejęła kontrolę, więc to jest "iść na całość" i "cel uświęca środki" typ sytuacji, nawet jeśli Hoody pewnie nie myślał o tym w tych kategoriach. Ale Luz? Nie można ich było po prostu zamknąć w tyj piwnicy, żeby w końcu porozmawiały?
Okej, to był mały rant, ale Luz był tylko taka wystraszona i spanikowana przez cały czas i mnie to tak dotknęło...
To, że Hoody ma problem z poczuciem własnej wartości i swoim miejscem, dlatego, że cała ekipa wychodzi z przygodami i niebezpieczeństwami daleko. Nie może być przy nich i nie może ich chronić. To było strasznie przykre i złapało mnie za serce.
To chyba wszystko jeśli chodzi o ten odcinek. Do następnego!
Okej, ale to naprawdę interesujące - i bardzo w duchu tytułu - że sporo odcinków odbywa się z minimalnym udziałem głównego bohatera.
Wciąż próbuję się ze wszystkim ogarnąć, nie mam pojęcia co robię i szukam po drodze.
369 posts